Kasia i Ewelina

Poznajcie Kasię i Ewelinę – mamy czteroletniej Amelii. Rodzina mieszka w Bydgoszczy razem z psem Mokką.

Ewelina pochodzi z Bydgoszczy, a Kasia  przyjechała do Bydgoszczy z Zamościa na studia. Kobiety poznały się na dniu zapoznawczym przed  rozpoczęciem roku  akademickiego na studiach pedagogicznych, gdzie obie miały studiować. To było 11 lat temu i od tamtej chwili są właściwie nierozłączne. Obie mówią, że miały olbrzymie szczęście, bo na wymarzoną partnerkę i miłość życia trafiły za pierwszym razem.

Na trzecim roku postanowiły razem zamieszkać, podjęły również wspólną pracę. Razem uczyły się do sesji i wspólnego życia.

Zyskanie akceptacji rodzin dla ich związku było czasochłonne i nie pozbawione trudnych momentów, ale teraz relacje z rodzicami i rodzeństwem składają się bardzo dobrze. Kobiety czują, że rodziny w pełni akceptują ich wybory. Ze śmiechem wspominają, że pierwszym momentem, kiedy poczuły, że są traktowane jak para było pytanie:

A jak byście się rozstały to która z Was weźmie psa?

Brat Eweliny mówi, że teraz ma dwie siostry – to naprawdę piękny przejaw miłości i akceptacji.
Natomiast przyjaciele od początku mówili: „Wy tak na siebie patrzycie, że jesteście już jak stare dobre małżeństwo”.
Pojawienie się Amelii było nowym rozdziałem dla wszystkich. W rodzinach obu pań Amelia była pierwszą wnuczką.

Ewelina jest biologiczną mamą Amelii, a Kasia mamą społeczną. Kobiety  zdecydowały się na anonimowego dawcę i  inseminację domową. W czasie narodzin Amelii Kasia była cały czas z partnerką. Dziewczynka chodzi już do przedszkola, w którym pracuje Ewelina. Jak mówią obie mamy, Amelka ma artystyczną duszę, lubi śpiewać, tańczyć, rysować, jest bardzo pogodna i żywiołowa. To, że ma dwie mamy jest dla niej naturalne i chętnie o tym mówi – dzieciom w przedszkolu czy instruktorowi na basenie. Para preferuje rodzicielstwo bliskości, dlatego otwarcie rozmawiają z córką o różnych modelach rodziny. Amelka mówi: „Mam wyjątkową rodzinę, bo mam dwie mamy.”
Jak mówią kobiety, w ich otoczeniu nigdy nie spotkało ich żadne złe słowo, co początkowo było dla nich zaskoczeniem.

Jednak to, co słyszą w mediach o społeczności LGBT+ jest dla nich bardzo bolesne i niesprawiedliwe.

Ewelina mówi:

Jak to możliwe?
Codziennie jestem z tymi ludźmi, chodzę po tych samych ulicach, pracuję, płacę podatki i nagle nie jestem człowiekiem? Mam zniknąć?! Najpierw był smutek, potem obojętność, złość, teraz jest walka o normalność.

W pierwszej chwili ilość niedorzecznych i krzywdzących informacji spowodowała, że zrezygnowały z obecności na Instagramie i zawiesiły swoje konta w mediach społecznościowych. Ale jak same mówią, w przedziwny sposób dało im to też siłę:

Jak się damy znowu zamknąć w szafie, to się
przecież nic nie zmieni.

Wznowiły swoje konto i wróciły do wirtualnego świata. Wiedzą, że nie każdy znajduje w sobie siłę, żeby w takiej niesprzyjającej codzienności otwarcie mówić o swojej orientacji.

One ją znalazły i między innymi dlatego zdecydowały się na udział w tej kampanii. Chcą pokazać, że otwartość jest lepsza nie tylko dla nich, ale i dzieci wychowujących się w tęczowych rodzinach.

Kasi i Ewelina nie zdecydowały się na ślub za granicą. Chcą wziąć ślub w Polsce. Chcą ślubu, który da im pełne prawa, sprawi, że poczują się chronione jak inne rodziny. To nie tylko ich marzenie. Tego samego chcieliby dla nich również ich bliscy.

Czekamy na zmiany w prawie, bo w tej chwili żyjemy właściwie z dnia na dzień, mając z tyłu głowy, że gdyby którejś z nas stało się coś złego, zostajemy na łasce i nie łasce urzędników, przed decyzjami których nic nas nie ochroni.

Kiedy nagonka na osoby LGBT+ przed wyborami osiągnęła szczyt zadzwoniła do nich babcia i wzburzona powiedziała: „Słyszałyście, co on powiedział?!” To dało im wsparcie, że nawet babcia, która chodzi do kościoła i jest osobą kultywującą tradycję, jest całą sobą po ich stronie.
Kasia ma czasami obawy o rodzinę i swoją sytuację prawną w razie jakiegoś nieszczęścia. Wie, że żadne dokumenty w pełni jej nie zabezpieczą i nie dadzą gwarancji, że stanie się prawną opiekunką swojej córki:
W życiu codziennym nie odczuwam, że jestem mamą społeczną, a nie biologiczną. To też dlatego, że Ewelina nigdy nie dawała mi tego w żaden sposób odczuć. Jednak w razie czego – nic
nie ochroni mnie i Amelki, naszej rodziny.

Kto z nas, na co dzień, stale chciałby myśleć o  zagrożeniach, śmierci ukochanej, wypadkach, czy rozstaniach? Nikt. Dlatego, mimo wszystko, ta para cieszy się życiem z nadzieją, że prawo doskoczy wreszcie do realiów społecznych.

Opracowanie: Agata Korycka, foto: Tomasz Pietrzyk