Anna i Asia

Poznajcie Annę (44 lata) i Asię (37), mamy siedmioletniego Gabrysia. Rodzina mieszka z pieskiem w Rudzie Śląskiej.

Para żyje razem od 12 lat. Poznały się w 2011 roku dzięki wspólnemu zamiłowaniu do piłki nożnej. Obie chodziły na spotkania tęczowych piłkarek. Zbliżyły je do siebie wspólne wyjścia na rowery, czy na piwo. Przełomem w ich relacji był wspólny rejs. Od tego czasu, czyli od 2012 roku mieszkają razem.
Kiedy zaczęły wspólne życie obie zgodnie twierdziły, że nie chcą mieć dzieci. Jednak po jakimś czasie, kiedy obie poczuły się bezpiecznie w tej relacji, kiedy związek rokował jako ten jeden jedyny, taki już na całe życie, zapragnęły komuś przekazać swoją miłość i radość z życia. Zdecydowały, że będą miały dziecko. Ania zaszła w ciążę po półtora roku starania się. Warto podkreślić, że w tamtych latach prawo pozwalało im bez przeszkód skorzystać z dawcy w Polsce.

Kobiety miały już wtedy umowę, którą spisały u notariusza. Dzięki temu czuły się bardziej formalnie rodziną. Podpisały też umowę między sobą. „To nie było jak tradycyjny ślub. Nie była to uroczysta chwila zakończona jakąś wspólną rodzinną imprezą, ale dało nam to poczucie bycia razem i przede wszystkim było symbolicznym zobowiązaniem wobec siebie, taką deklaracją na wspólną przyszłość.” – mówią.

Początkowo zakładały, że będą miały dwoje dzieci. Jednak w roku, w którym Ania zaszła w ciążę zmieniły się przepisy. Ten sam lekarz, który pomógł Gabrysiowi pojawić się na świecie, teraz odmówił im procedury, która w ich przypadku stała się nielegalna.

Para czuła się trochę „samotną wyspą”, ponieważ kobiety nie znały innych rodzin, które przechodziłaby coś podobnego. Dopiero kiedy na świecie pojawił się Gabryś, zaczęły poznawać, podobne do swojej, rodziny z dziećmi.

Często pojawienie się dziecka weryfikuje relacje rodzinne, zwłaszcza w tęczowych rodzinach. To test dla babć i dziadków, cioć i wujków oraz powstałych członków rodziny.

Tak było również w przypadku rodziny Anny, Joanny i Gabrysia.

Rodzice Asi od dawna wiedzieli, że córka jest lesbijką i że jest w związku z Anną. Wiedzieli, że jest szczęśliwa. Kiedy na świecie miała pojawić się dziecko Joanna zapytała: „Czy zostaniecie babcią i dziadkiem?”.

Natomiast rodzina Anny miała do ich związku inne podejście. Anna o swojej orientacji powiedziała rodzicom w wieku 26 lat. Oswojenie się z tą sytuacją zajęło jej rodzicom 7 lat. Informację o planach powiększenia rodziny rodzice Ani początkowo przyjęli z dystansem, niemniej zarówno w okresie ciąży, jak i po urodzeniu dziecka okazali wielką pomoc. Gabryś ma teraz czwórkę kochających i troskliwych dziadków.

Po urodzeniu dziecka rodzina przeprowadziła się do nowo wybudowanego domu, co wiązało się ze zmianą środowiska. Mają dobre relacje z sąsiadami. „Nie spotykamy się z hejtem, społeczeństwo może nie tyle jest przychylne, co bardziej ciekawe lub częściej po prostu obojętne.” To kolejny dowód na to, że w Polsce tęczowe rodziny nie są niczym nadzwyczajnym dla ogółu. Podobnie, jak w przypadku wielu tęczowych rodzin w Polsce, również w przedszkolu nie spotkały się z negatywnymi reakcjami. Gdy zbliża się Dzień Matki Gabryś przygotowuje dwa prezenty, a panie nauczycielki dbają, by o tym pamiętał. Gdy w placówce obchodzony jest Dzień Rodziny rodzina stawia się zawsze w komplecie.

Gabryś urodził się z obniżonym centralnym napięciem mięśniowym. Obie mamy bardzo zaangażowały się w jego rehabilitację i wspomaganie rozwoju. Dzięki temu Gabryś rozwija się prawidłowo i od nowego roku szkolnego będzie chodził do szkoły.

Obie są bardzo zorganizowane, również ze względu na zwiększone potrzeby zdrowotne syna. Obie lubią też spokój i porządek. Na pytanie, jaką są rodziną, ze śmiechem odpowiadają, że zorganizowaną.

Asia i Gabryś to domatorzy, to Anna inicjuje ich wyjścia z domu, spacery, wyjazdy na narty, rowery i żagle. Anna zgłosiła rodzinę do naszej kampanii, bo mimo społecznej akceptacji rodzina ciągle spotyka się z dużymi trudnościami formalnymi w codziennym życiu. Asia nie może na przykład podpisywać części dokumentów w przedszkolu, czy u lekarza. To częste sytuacje, które rodzina słusznie uznaje za męczące i krzywdzące. Chciałyby głośno powiedzieć: „My jesteśmy tutaj obok was, ale nie mamy pełnych praw tak jak Wy, nawet jeśli tak Wam się wydaje.” I dodają: „Zależy na tym, by społeczeństwo dowiedziało się jak wygląda nasza codzienność, jak utrudnia ją brak prawa. To, czym większość Polaków nie musi się martwić na co dzień, tęczowe rodziny znoszą w milczeniu.

Poza tą codziennością dochodzi tu oczywiście niesprawiedliwość w kwestiach dziedziczenia, wspólnego majątku. Ale najgorszy jest lęk, co będzie z Asią i Gabrysiem, gdyby cokolwiek stało się Ani. Mamy nadzieję, że w takie sytuacji wesprą nas nasze rodziny, gdyby to najgorsze nadeszło przed upływem pełnoletności Gabrysia”.

Gabryś jest dość dużym chłopcem, pytał już, gdzie jest jego tata. Matki zawsze szczerze mu odpowiadały, że nie ma taty, ale gdzieś jest człowiek, dzięki któremu istnieje. Same nigdy go nie poznały. Dzięki otwartości i szczerości wobec syna, kiedy inne dzieci pytają go, czy jego tata umarł, Gabryś nie musi kłamać, mówi po prostu że nie ma taty i to kończy rozmowę.

„Społeczeństwo jest gotowe, potrzebna jest już tylko zmiana prawa” mówią zgodnie. Rzeczywistość się zmieniła i cały czas się zmienia. Para czeka na zmiany prawne, które umożliwią im zawarcie ślubu, dadzą pełną równości małżeńską i pozwolą na adopcję Gabrysia przez Asię. Chciałyby, żeby nastąpiło to jak najszybciej. Chciałyby być traktowane jak rodzina, zawsze, a nie w zależności od kaprysu przypadkowego urzędnika.

Prawo w Polsce musi się zmienić – wesprzyj naszą kampanię tutaj i tutaj